czwartek, 3 listopada 2016

O marzeniach i odkrywaniu siebie || "Papierowe miasta" J. Green


"Papierowe miasta" to książka, o której trudno powiedzieć, że można w nią uwierzyć. Jest magiczna, z każdą stroną coraz bardziej ujmująca, aż w końcu nie można oderwać oczu od czytania. Chcemy pochłaniać każde słowo, którym dzieli się z nami autor... by potem już móc do nich nie wracać...
Quentin Jacobsen, dla przyjaciół Q, to osiemnastolatek zakochany od wielu lat w zbuntowanej Margo Roth Spiegelman. Dziewczynę otacza aura tajemnicy, nikt tak naprawdę nie zna jej dobrze, przed nikim nie potrafiła się otworzyć. Pewnej nocy Margo pojawia się w sypialni Q, by wciągnąć swojego przyjaciela z dzieciństwa w realizację niemal doskonałego planu zemsty. Bohatera nie trzeba długo namawiać, wszak to doskonała okazja, by spędzić czas z ukochaną. Po szalonej nocy Quentin wierzy, że wreszcie dostał szansę na miłość. Niedługo mu będzie jednak dane nacieszyć uwagą Margo, bowiem już kolejnego dnia dziewczyna znika, nie pojawia się w szkole, za to pozostawia po sobie wskazówki, których odbiorcą jest Quentin. Osiemnastolatek nie waha się, gotów jest zapłacić każdą cenę, by odnaleźć Margo.

Trudno napisać, jakie wrażenie wywarła ta książka na mnie... John Green nie zachwycił mnie tak, jak przy powieści "Gwiazd naszych wina". "Papierowe miasta" to lektura nieco oderwana od rzeczywistości, taka nierealna, że nie mogłam uwierzyć, by ta historia mogła zdarzyć się naprawdę. Mimo to, przyjemnie spędziłam czas czytając tę książkę. Ma w sobie to "coś", co sprawiało, że każda strona wciągała mnie coraz bardziej.

Bohaterów nie do końca da się lubić - jak chociażby Margo. Główna bohaterka była przekonana, że jest lepsza od innych, nazywała świat, który ją otacza papierowym - papierowe było miasto i papierowi byli ludzie. Zdobycie dobrego wykształcenia, a potem pracy, stworzenie rodziny - to wszystko było zbyt prymitywne dla osiemnastolatki. Margo oczekiwała od życia wiele więcej.

Kolejną postacią, której zdecydowanie nie polubiłam to Ben, jeden z przyjaciół Q. Jego sposób wyrażania się od początku raził mnie w oczy, a jego zachowanie dla mnie było odrażające. Nie polubiłabym się z nim, to pewne.

"Papierowe miasta" to z pewnością historia o wyjątkowej przyjaźni, która daje siłę, która sprawia, że każda rzecz wydaje się możliwa do zrealizowania. Przyznam, że te przyjacielskie relacje powodowały u mnie uśmiech, chłopcom udało się do siebie dobrać mistrzowsko.

Ta książka to także opowieść o pierwszej miłości, o marzeniach i odkrywaniu siebie. Główny bohater, dzięki Margo, zaczyna zastanawiać się nad życiem, jego dotychczas uporządkowany świat upada, a na jego miejscu powstaje nowe spojrzenie. Z pewnością działanie bohaterki pozytywnie wpłynęło na Quentina, otworzyło mu oczy na pewne sprawy. Mam wrażenie, że w ogóle zniknięcie Margo, a także jej wcześniejsze zachowanie, ukształtowało dobre cechy w bohaterach powieści, w pewien sposób oni stali się lepsi. Nie można jednak tego samego powiedzieć o Margo, która odwróciła się od każdego, kto był jej pomocny. Dziewczyna potrafiła zmienić życie innych, potrafiła ich uszczęśliwić, nie była w stanie jednak tego samego uczynić dla siebie.

Książka wzbudziła we mnie szereg różnych emocji. Ostatecznie mogę powiedzieć, że to była dobra powieść - nie doskonała, nie tragicznie zła - a zwyczajnie dobra. Podobały mi się cytaty, podobały mi się wplecione w akcję refleksje nad światem; dawały one do myślenia, sprawiały, że powieść stała się nieco lepsza.
Mimo wszystko dziwi mnie, że lektura zyskała takie świetne oceny. To nie jest fenomen, to nie jest hit. Ot, zwykła dobra książka do poczytania.

Jeszcze kilka słów ode mnie, odnośnie ekranizacji, którą na świeżo obejrzałam. Od początku filmu byłam zdumiona wiernością, co do pierwowzoru. Zawiodłam się nieco brakiem szczegółów, ale pewnie wówczas musiałabym spędzić przed telewizorem pięć godzin, a nie dwie. Natomiast dwie rzeczy ogromnie mnie raziły: po pierwsze - zakończenie, które w filmie jest inne; a po drugie: charakteryzacja aktorów - oni wyglądali na trzynaście lat, a nie osiemnaście! Nie wspominając nawet, że rzeczywisty wiek aktorów jest jeszcze wyższy.. Nie wiem jak oni to zrobili..


A Wy czytaliście książkę? Jakie są Wasze wrażenia? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty, co o tym myślisz?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...