„Lilka” to niezwykła książka. Opowiada o życiu, o
przeciwnościach, o tym, jak sobie radzić z każdą przeszkodą, która pojawia się
w życiu. A główną bohaterką, wbrew pozorom, nie jest Lilka, a jej siostra –
Marianna.
Marianna to kobieta dojrzała, ma męża i dorosłego syna,
który zdążył już się ożenić. Pewnego dnia małżonek oznajmia, iż ją opuszcza. Po
prostu odchodzi.
Bohaterka stopniowo odsłania przed czytelnikiem swoje życie.
Opowiada wszystko, dosłownie. Pojawiają się magiczne żółte kartki wspomnień,
detale z teraźniejszości. Wszystko, co najważniejsze, kumuluje się w tej
powieści. Uroki dzieciństwa, zdrada małżeńska, śmiertelne choroby, zwyczajne
wypadki, gwałt, małe radości życia codziennego, praca, seks, relacje z innymi
ludźmi. Nade wszystko ukazane zostały właśnie owe relacje, miłość i przyjaźń.
Reakcja innych, wsparcie w najtrudniejszych chwilach. Utwór podpowiada cicho
jak postępować.
Książka jest ujmująca. Ma niepowtarzalny klimat i czar.
Wspomnienia są jak żywe, jeśli chodzi o mnie, miałam przed oczami ich pełny
obraz. Postacie nie są szablonowe. Każda jest niezwykła, posiada zupełnie inne
cechy, a przy tym nie odnosi się wrażenia, iż autorka stworzyła na siłę całą
galerię postaci, byle posiadały najróżniejsze charaktery. Charaktery są żywe,
nie plastikowe, sztuczne.
Styl powieści podobał mi się. Tylko ostatnie strony jakoś za
bardzo obfitowały w literówki, ale na to da się przymknąć oko. Tu już przecież
niekoniecznie leży wina po stronie autorki, w końcu to mogła być chociażby
awaria komputera. Jak to się mówi – złośliwość rzeczy martwych.
Książka mogła mieć mniej stron, tak chwilami sobie myślałam.
Trochę takiego jakby pustego pisania. Jakby na siłę. To nie to, że mi się nie
podobało, tylko tak jakby było przyjemnie i miło, lecz niezachwycająco. Krótko
mówiąc, powieść ta to taka melancholijna opowiastka, mądre czytadełko na kilka
dni.
Nie bardzo mi odpowiada tytuł. Bardziej, do kontekstu
powieści pasowałoby mi „Mańka”, zwłaszcza, jeśli mowa o pierwszej połowie
książki. Może powinnam doszukać się głębszego sensu? Lilka tak naprawdę pojawia
się dość późno, późno też odgrywa w powieści znaczącą rolę. No tak, ale
wychodzi tylko na to, że się czepiam. ;-)
Mnie Kalicińska nie przekonała do siebie. "Dom nad rozlewiskiem" i "Miłość nad rozlewiskiem" jeszcze jako tako przeczytała, ale "Powroty..." już nie. Także Pani Kalicińskiej już podziękowałam:)
OdpowiedzUsuńJa miałam dokładnie tak samo, ale starałam się czytać kolejne powieści i w ten sposób autorka oczarowała mnie "Zwyczajnym facetem", a mistrzostwo pokazała właśnie w "Lilce". Najnowsza powieść też niczego sobie! Polecam Ci przeczytać "Lilkę" i nie tylko Tobie, a po prostu wszystkim do tej pory nie przekonanym do twórczości tej autorki ;)
UsuńMnie rozlewisko w ogóle nie zachęciło, by je przeczytać, serialu też nie oglądam z braku tv :-) W domu na półce czeka "Zwyczajny facet" tej autorki, jak on mnie przekona, to i może inne książki poznam.
OdpowiedzUsuńGdybym czytała coś wcześniej tej pisarki, to i może sama bym zniechęcona była do "Lilki". A tak, to dopiero teraz uświadomiona zostałam, iż owo słynne rozlewisko, którego tak nie znosiła moja polonistka, pochodzi od Kalicińskiej. Ale, dziewczęta, zachęciłyście mnie do tego "Zwyczajnego faceta". ;)
UsuńDla mnie "Lilka" to mistrzostwo pióra owej autorki ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki tej Autorki. Również po tę z pewnością sięgnę.
OdpowiedzUsuńJa mam ostatnio ochotę na takie właśnie książki, chciałabym poczytać o czymś przyjemnym, żadnych sensacji i morderstw, tylko coś o życiu po prostu. A ta książka wydaje się być idealna do tego :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic tej autorki, przekonuję się do "Domu nad rozlewiskiem", ale jakoś mi nie po drodze. Może skuszę się na "Lilkę". Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń