sobota, 6 kwietnia 2013

"Intruz"


Książkę pani Meyer czytałam bardzo dawno. Zdążyłam już niemal zapomnieć treść i odczucia, które towarzyszyły mi lekturze. 
Niedawno przez przypadek natknęłam się na listę filmów planowanych na bieżących rok. Wielkie było moje zdumienie, gdy ujrzałam kolejną ekranizację dorobku niezbyt dobrze cenionej pisarki. Książka nie wzbudziła we mnie negatywnych emocji, wręcz przeciwnie, dlatego postanowiłam, że obejrzę film. Bałam się jednak wciąż, że nie będzie potrafił mnie zachwycić. Że to, co podobało mi się kiedyś, teraz uznam za nudne, mdłe. 

Akcja rozgrywa się w przyszłości, kiedy na naszej planecie władzę przejmują duszę. Wnikają w ciała ludzi, zabierając jednocześnie im władzę nad ciałem. Pozostała jednak grupa, która wciąż się ukrywa, walcząc o przetrwanie. Podczas jednej z eskapad, gdzie próbowali znaleźć pożywienie, Melanie Stryder próbuje się zabić, by uratować ukochanego chłopaka i brata. Nie udaje jej się to jednak. W jej ciało wkrótce zostaje wszczepiona dusza - Wagabunda, która dopiero ma przekonać się jak zdeterminowaną osobą była Melanie. Rozpoczyna się walka o życie, miłość, zaufanie.

Już od pierwszych sekund film jest niezwykle interesujący. Celowo nie mówię o minutach, ponieważ bardzo rzadko mam tak, by oglądając coś, nie myślę o zakończeniu. Naprawdę obawiałam się tego, że dwie godziny filmu będą mi się dłużyć. A nie było nawet okazji, bym mogła mi przemknąć przez głowę taka myśl. Oglądanie "Intruza" sprawiło mi niekłamaną przyjemność.

Wydaje mi się, że aktorzy zostali bardzo dobrze dobrani. Podobała mi się ich gra aktorska. 

Nie pamiętam szczegółów książki, ale czytając nieco komentarzy, ludzie wydają się być niezadowoleni. Twierdzą, że fabuła została zmieniona w niektórych momentach, że coś, czego nie było, nagle się pojawiło. Jakże się cieszę, że upłynęło tak wiele czasu od momentu, gdy miałam w rękach lekturę. Dzięki temu mogłam spędzić w kinie czas bardzo przyjemnie. Nie każda produkcja musi być zgodna z wersją papierową. To przecież tylko film, nakręcony na podstawie książki. Nigdy wszystkich się nie zadowoli, ponieważ każdy ma swoją wyobraźnię, każdy inaczej widzi ekranizację.

Nie lubię science-fiction, akcji, która ma miejsce w przyszłości. Wszystko wydaje się być takie zmechanizowane, dziwne, bardzo nienaturalne. Tutaj nie było to tak widoczne. Na ulicach normalne samochody, właściwie brak unowocześnień. Tylko  tyle, że naszą planetę przejęły dusze. 

Film oglądałam na pokazie przedpremierowym, nie żałuję wydanych pieniędzy. Gdybym mogła decydować raz jeszcze, to ponownie bym wybrała "Intruza". 

Muzyka bardzo ładna, szata graficzna również. Poza tym co nieco można się nauczyć. Dusze zauważają  jak ludzie niszczą swoją planetę. Sami wobec siebie są bardzo szczerzy, dobrzy, mili. 

Dla mnie to była piękna produkcja. Zabrałam do kina narzeczonego i jemu również film bardzo się podobał. Cieszę się, że razem spędziliśmy czas na filmie, który tak samo mocno nam się podobał. 

Taka ciekawostka: w trakcie seansu mogłam słuchać jak jakiś mężczyzna z ostatniego rzędu chrapie. Biedny usnął, jak skończyły się reklamy. ;) Ciekawe jak czuła się dziewczyna, która z nim przyszła. 

14 komentarzy:

  1. Kilka pierwszych opinii o filmie było negatywnych, w końcu jakieś pozytywy. Sam do kina pójść nie zamierzam, poczekam aż film wyjdzie na DVD. Książka podobała mi się mocno średnio, o czym zresztą dałem znać w opinii u siebie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam, pamiętam :) Fakt, że nie każdemu film musi się spodobać, ale dla mnie był genialny. Nie jestem zbyt wymagająca, dlatego też w pewnym sensie traktowałam film jako coś odrębnego od książki.

      Usuń
  2. Ja niestety ciągle jestem na nie. Koleżanka wprawdzie wyciąga mnie na ponowny seans w środę, ale chyba sobie daruję. Jak już nie raz mówiłam film jest strasznie płytki i w porównaniu z książką po prostu nieciekawy. Fakt film nie musi być identyczny jak papierowy pierwowzór, ale wierni fani w tym ja czekali na coś lepszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płytki? To mocne słowa. Może i kilka scen gdzieś umknęło twórcom, lecz to nie znaczy, że całość jest od razu tragiczna. Prawda, że książkę czytałam kilka lat temu, więc i wymagania inne miałam.

      Usuń
    2. Nie chodzi mi tu wcale o usunięte sceny, na ten temat to mogłabym napisać poemat. Chodzi mi o sam wydźwięk utworu. Czysta komercja. Nic mnie w tym wszystkim nie ruszyło. Niektóre sceny w "Wiecznie żywym" (choć to chyba najgorszy film jaki kiedykolwiek widziałam) miały więcej uczucia niż te wszystkie razem wziete. Nie czułam tej burzy emocji co podczas lektury, a "Intruza" czytałam kilka razy i za każdym mnie poruszał. Weźmy przykład uczuć Wandy zarówno do Jareda jak i Iana. W książce widać było to jak ona lgnie do chłopaka Melanii i to nie tylko dlatego, że akurat przebywała w jej ciele. Potem ta wewnętrzna walka (i nie mówię tu o walce duszy z człowiekiem), bo jednak do Iana też coś zaczęła czuć. Tu to zostało potraktowane kompletnie po macoszemu, a ona od razu strasznie zakochana w Ianie. Wkurzyło mnie to mimo iż kibicuje tej parze. Wiem uczuć nie da się tak łatwo pokazać, ale jest to możliwe i wydaje mi się że gdyby scenariusz na to pozwolił aktorzy sprostali by temu zadaniu. Ale to nie chodzi tylko o romans, bo w życiu nie chciałabym aby "Intruz" był tylko tym, ale takie w moim odczuciu wady można spotkać niemal w połowie scen tego filmu.

      Usuń
    3. A mnie film "ruszył". To nieprawda, że był pozbawiony uczuć, po prostu nie zostały one tak mocno wysunięte na pierwszy plan. Moim zdaniem zostały ukazany subtelnie. A te uczucia Wandy też zostały ciekawie przedstawione, ja w każdym razie dałam radę odczytać wewnętrzną walkę Wandy z samą sobą (nie z Melanie). Film musiałby trwać o wiele dłużej, aby można było przedstawić 500 stron powieści na ekranach. A ile można oglądać filmów w dwóch częściach?

      Usuń
  3. Nie czytałam książki i wątpię, by miało to się zmienić, ale film może kiedyś obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nie do końca przemawia do mnie obsada :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wypada źle. ;) Masz uraz do konkretnego aktora? Czy tak po prostu wyobrażałaś sobie wszystko inaczej?

      Usuń
  5. NIe lubię książek pisarki, ale filmy lubię. Co do Zmierzchu to przed ostatni część była taka sobie, ale myślę, że to przez aktorów, a nie samą realizację. Ten też obejrzę i nie ma dla mnie znaczenia na czyjej książce została oparta fabuła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja książki nawet lubię. Za to nie przepadam za filmami, a dokładniej za ekranizacją sagi "Zmierzch". Bo, jak widać, "Intruz" mnie zachwycił.

      Usuń
  6. Mam podobne odczucia. Książkę czytałam dawno temu, wiec w pewnych momentach film był dla mnie zaskoczeniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się. Martwią mnie te negatywne recenzje, ale nie da się dogodzić jednak wszystkim.

      Usuń

A Ty, co o tym myślisz?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...