sobota, 20 sierpnia 2016

"The fault in our stars" J. Green


Opinię na temat tej książki jest mi o tyle trudniej wyrazić, że przeczytałam ją po angielsku. To mój debiut, nigdy wcześniej nie sięgałam po książki w innym języku, niż polski. Choć w Szkocji mieszkam już dwa lata, nie udało mi się nic przeczytać, co nie znaczy, że nie próbowałam. Po prostu źle się do tego zabierałam.


Tę książkę udało mi się zdobyć w charity shopie za 0,50 funta. Jak tylko ją zobaczyłam, niemal od razu złapałam i podchodziłam do kasy. Chwilę się wahałam, ponieważ trochę bałam się czy podołam. Książkę przeczytać chciałam od dawna, a jakoś nie było mi po drodze. Film widziałam, więc stwierdziłam, że to będzie ciekawe wyzwanie, a skoro ekranizację już znam, to na pewno będzie mi troszkę łatwiej się czytało. Nie myliłam się

Hazel ma szesnaście lat i choruje na raka tarczycy, który utrudnia jej oddychanie. Przez cały czas musi mieć przy sobie butlę z tlenem. Dni upływają jej na czytaniu ulubionej książki i oglądaniu mało ambitnych programów rozrywkowych w telewizji. Mama nastolatki, uznawszy że to mogą być objawy depresji, zabiera córkę na spotkania grupy wsparcia dla osób chorych na raka. Właśnie na tych spotkaniach poznaje Augustusa Watersa, starszego o rok, któremu kostniakomięsak pozostawił protezę prawej nogi. 

Jak łatwo się domyślić, naszych bohaterów połączyło uczucie, lecz to nie choroba sprawia, że są ze sobą szczęśliwi, a ich charaktery i poglądy, w końcu ich marzenia. Hazel i Augustus to bardzo mądrzy i dojrzali emocjonalnie nastolatkowie, których dodatkowym atutem jest dobry humor i dystans do choroby. Potrafią w sposób rozbrajający żartować na temat raka, nie znoszą ckliwości, choć dostrzegają też plusy z sytuacji, w jakiej się znajdują. Umieją znaleźć pozytywne aspekty raka, nie załamują się, ale łapią siłę z uczucia, jakie im towarzyszy. To właśnie miłość sprawia, że bohaterowie czerpią radość z życia, które dla nich usłane jest cierpieniem. 

Autor, John Green, nie skupia się tylko na dwóch głównych bohaterach. Pokazuje również, jaki stosunek do choroby jest ze strony rodziców czy znajomych, których nota bene nie ma zbyt wiele w życiu Hazel i Augustusa. 


Wszystkie postaci powieści są złożone, mają wiele zalet, ale również wad, które powodują, że książka przez staje się prawdziwa. Lektura The fault in our stars ma słodko-gorzki smak, bo choć z wielu stron bije optymizm, to niełatwo jest zapomnieć o chorobie, która ciągle towarzyszy bohaterom. Książka jest kojąca, ale zarazem pełna emocji. Pozostawia nutkę refleksji nad własnym bytem, czy aby na pewno potrafimy się nim cieszyć? Czy dostrzegamy, jak dobre jest nasze życie?

The fault in our stars to piękna, zawierająca w sobie mądry przekaz lektura. O miłości i walce z rakiem. Mimo że historia jest prosta, skierowana raczej dla nastolatków, także dorośli znajdą w niej coś dla siebie. To kolejna pozycja, jaką przeczytałam, skupiająca się na ciężkim zagadnieniu, jakim jest choroba u dzieci i nastolatków, a która jest lekturą lekką i refleksyjną zarazem. 

Dla mnie ta książka jest wyjątkowa, bardzo się cieszę, że mogłam ją przeczytać. Nie żałuję czasu spędzonego z bohaterami, ani tego że książkę kupiłam. Dumnie będzie mogła reprezentować moją domową biblioteczkę. 


A Wy czytaliście? Oglądaliście film? Jakie są Wasze wrażenia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty, co o tym myślisz?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...