Kampania Czytaj z nami powstała dzięki Magdzie z bloga Save the magic moments. Celem tej akcji jest rozpowszechnienie miłości do czytania, być może wskazanie nowych tytułów, po które byśmy nigdy wcześniej nie sięgnęli. Pomysły dziewczyn na tematykę wpisów są bardzo różne, ale też bardzo ciekawe. Możemy więc poczytać o konkretnych książkach, ale też ogólnie o literaturze.
Dzisiaj zabieram Was w trochę bardziej poruszającą serca tematykę. Wstrząsająca historia, czyli taka, która sprawiła, że serce mocniej zabiło, po której zmienił się nasz światopogląd, po której już być może nic nie będzie takie jak wcześniej.
Do wpisu zaprosiłam trzy wspaniałe dziewczyny; Olę, Magdę oraz Karolinę. Trochę bałam się czy podołają, ale przerosły moje oczekiwania. Z resztą... przekonajcie się sami.
![]() |
Aleksandra - Do utraty tchu |
Nie wierzył w Boga, ale był przekonany, że gdzieś tam, pośród wspomnień wirujących wokół tych pradawnych klifów, razem z oceanicznymi wiatrami fruwały też i te o maleńkim chłopczyku, i że Jack jakimś sposobem wiedział, że jego mama go kocha.
Dawn Barker Pęknięte odbicie
Codzienność dobija się, podstępnie czołga, aby za chwilę przyczaić za rogiem. Krzyczy nagłówkami w gazetach. Rzuca agresywnymi faktami z ekranu telewizora. Odwracam się plecami, zaciskam dłonie wokół głowy, zamykam oczy i udaję, że mnie to nie dotyczy. Czasami tylko słyszę delikatny szept, muskający moją podświadomość. Sieje niepokój, który z czasem zaczyna kiełkować i oplatać mnie niczym bluszcz. I wtedy zaczynam zastanawiać się, czy aby na pewno nie jestem winna. Czy obojętność nie jest grzechem?
Czytając o nieszczęściach innych odczuwam ulgę, że jestem obok. Zdarza się, że ulga doprawiona jest ignorancją - zło z nieokreślonymi liczbami do mnie nie przemawia. Przewracam stronę za stroną, zamykam gazetę i zapominam. Jednak bywa tak, że los zatacza krąg i wracając wkracza w moją niczym niezmąconą rzeczywistość, burząc sielankową codzienność. Mówię sobie wtedy: niemożliwe! A jednak.

Jestem osobą bardzo wrażliwą na literaturę - często się wzruszam, śmieję i z empatią poznaję nowych bohaterów. Jednak po raz pierwszy czytałam książkę, którą AŻ TAK intensywnie przeżywałam. Za każdym razem sięgając po nią, robiłam pięć oczyszczających wdechów. Ogrom zła i bezradności był przytłaczający. Niemniej uważam, że nawet tak negatywne emocje towarzyszące lekturze były zasadne. To właśnie one pokazują w nowo odkrytym świetle społeczne tabu, jakim wciąż jest depresja poporodowa. Często to temat omijany, niewygodny, ale przecież obecny.
Współcześnie wykreowane macierzyństwo to kult szczęścia, afirmacja życia z zadbaną, aktywną zawodowo kobietą z pulchnym, różowym dzieciątkiem na rękach. I tak, ja również chcę wierzyć, że uda mi się pogodzić macierzyństwo z pracą zawodową. Jednak nie potrafię zagłuszyć głosu niepokoju, który maluje mi przyszłość szarymi barwami. I na nic wytarte frazesy, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży, a mama i dziecko muszą się siebie nauczyć. Dla kogoś, komu zmienia się cały świat, a pojawienie się małej istotki to istne trzęsienie ziemi, potrzebne jest wsparcie i pomoc.
Powieść Pęknięte odbicie Dawn Barker była dla mnie szalenie trudną przeprawą - brodziłam, utykałam, gubiłam się. Z każdym kolejnym rozdziałem przygniatała mnie niczym głaz. Z cienia wyszły wszystkie macierzyńskie mary, które utykam w ciasnej szczelinie. Jednak warto było się z nimi zmierzyć, nawet tylko i wyłącznie po to, abym mogła docenić, ile od losu dostałam.
![]() |
Magdalena - podróż przez życie |
Kiedy Kasia zaprosiła mnie do wspólnego posta i podała jego tytuł od razu pomyślałam, że omówię jakąś książkę o wojnie. Bo gdzie może być więcej wstrząsających historii jak właśnie w takiej tematyce. Ale potem sobie usiadłam i przemyślałam temat. To nie prawda, że te książki zostawiły we mnie aż tak głęboki ślad. To nie prawda, że one spowodowały parę bezsennych nocy, chociaż też bardzo je zawsze przeżywam i są we mnie długo.
Jednak, książka, która bardzo mną wstrząsnęła była amerykańskim bestsellerem parę lat temu. Spowodowała, że nawet teraz kiedy o niej myślę, pamiętam z jakim lękiem przewracałam kartki, wczytywałam się w każde słowo. Analizowałam sytuację na swój własny, matczyny sposób i z lękiem spoglądałam na moje dziecko, leżące i śpiące spokojnie obok. I cieszyłam się, że jest dobrze.
"Pomóc Jani" Michaela Schofielda to przejmująca opowieść, której treść pisało samo życie. Autor jest ojcem prześlicznej dziewczynki o imieniu Jani, która od przyjścia na świat zachowuje się troszkę inaczej niż inne dzieci: mało śpi, jest aktywna ruchowo, rozpoczyna mówić w ósmym miesiącu życia. Kiedy kończy trzy lata wykazuje się fenomenalnym zmysłem matematycznym: dodaje, odejmuje, mnoży i dzieli w pamięci. Jest małym geniuszem z ilorazem inteligencji równym 146! Do tego dziewczynka ma bujną wyobraźnię: opowiada, że pochodzi ze świata Calilini - wymyślonej wyspy, a jej przyjaciółmi jest siedem szczurów o imionach dni tygodnia oraz kot nazwany po prostu imieniem Czterysta. Ten opis jest, lekko niepokojący, jednak nie zapowiada tego z czym na co dzień zaczynają się stykać rodzice dziewczynki.
Głównym problemem Jani jest to, że nikt nie potrafi zrozumieć jej wewnętrznego świata, tego, którym dziewczynka żyje. Sfery wyobraźni nakładają się z tym co rzeczywiste. Jest to dla niej normalne , że jej wymyśleni przyjaciele istnieją, a ona ich widzi, więc oczywiste jest to, że inni również. Takie podejście rodzi ogromne komplikacje w życiu codziennym. Począwszy od komunikacji z dziewczynką, skończywszy na jej zachowaniu, które staje się co raz bardziej agresywne. Pozornie łatwe w życiu sytuacje stają się pretekstem do awantury, wyrzucenia z siebie agresji. Jani nie potrafi być jak wszyscy, a wszyscy nie potrafią zrozumieć Jani.

Aby Jani zachowała spokój i w miarę mogła mieć spokojne dzieciństwo, należy ją ciągle stymulować, dziewczynka potrzebuje z jednej strony zajęcia, a z drugiej spokoju. Trzeba pomagać jej rozładować napięcie i nie doprowadzać do sytuacji konfliktowych, trzeba pilnować aby nie zrobiła nikomu krzywdy, lub nie skrzywdziła siebie. Rodzice muszą być ciągle aktywni. Ciągle na wysokich obrotach... Kiedy na świat przychodzi brat Jani Bodhi sytuacja zmienia się. Dziewczynka staje się agresywna, nie potrafi powstrzymać swoich zachowań podczas płaczu dziecka, który staje się punktem zapalnym do ataków na niego. Jani staje się jeszcze bardziej niebezpieczna niż była... Jani zaczyna mieć zachowania autodestrukcyjne i myśli samobójcze.
Pomóc Jani to zapis wstrząsających scen z życia rodziny. Ukazuje nie tylko tragedię chorego psychicznie dziecka, ale walki o nie. Walki o każdy dobry dzień, o każdą najmniejszą chwilę. Walkę o uczucia między rodzicami, którzy nie mają czasu na pracę, nie mają wystarczającej ilości czasu dla siebie. Ich życie to mały koszmar. Są odrzuceni przez przyjaciół, sąsiadów. Ich dziecko zepchnięte jest na margines razem z nimi.
Czytając tą książkę czułam ogromne współczucie dla rodziców. Nie umiałam i nadal nie umiem ustosunkować się do wszystkich metod, których próbowali aby pomóc dziecku (mocne leki, szpitale psychiatryczne, terapia). Nie wiem jak zachowałabym się na ich miejscu w takiej trudnej sytuacji. Niektóre wydarzenia w książce szokowały, inne wprowadzały nastrój lekkiego odprężenia, jednak cały czas czekałam na to, co jeszcze, gorszego może się stać... To książka, która zostawiła we mnie wielki lęk o moje dziecko.
O to, co może się dziać w umyśle. Jak trudno z tym żyć i takiemu życiu sprostać.
I prawda jest taka, że gdybym wiedziała, że to jest fikcja literacka - byłabym spokojniejsza. Niestety, wszystko wydarzyło się i wydarza naprawdę. Trwa nadal. Nawet po przeczytaniu książki, bo Jani i jej rodzina są prawdziwi i nadal toczą walkę.
![]() |
Karolina - Wariacje (nie zawsze) na temat |
Do czego przyda się chustka?
Kiedy Kasia podała mi temat, długo zastanawiałam się nad wyborem książki. Przeglądałam pozycje przeczytane przez ostatnie lata, robiłam w myślach przegląd lektur. Oczywiście – jako fanka kryminałów – mogłabym bez problemu przywołać kilka z nich. Dlatego też początkowo na listę trafiło, kilka pozycji, które do dziś wywołują we mnie drżenie rąk. Nie mogłam jednak wciągnąć ich na listę: wstrząsnęła mną do głębi.
I wtedy przyszło olśnienie – jest jedna taka książka, poruszająca wszystkie emocje we mnie. Tym bardziej jedyna i niepowtarzalna, że opowiada prawdziwą historię. Historię życia, choroby i heroicznej walki z przeznaczeniem Joanny Sałygi.
„Chustka” – bo o niej mowa – jest zapisem bloga. Swoistym dziennikiem, pisanym z myślą o bliskich. Sprawiła, że przez długi czas nie mogłam się pozbierać, mimo iż blog Joanny i jej walkę śledziłam na bieżąco.
„Chustka” poruszyła wszystkie moje zmysły, a czytając ją doznawałam skrajnych wręcz emocji (od niedowierzania, przez ból, złość, agresję, aż po podziw i pogodzenie się z sytuacją). Nie trafiłam jeszcze na książkę, która wywołałaby we mnie tak silne emocje. Płakałam przy niej długo w noc, a zaraz po lekturze pobiegłam do laboratorium zrobić komplet badan.
Nie jest to książka łatwa. Z pewnością jednak warta przeczytania każdego pojedynczego znaku w niej. Po jej lekturze nic już nie jest takie samo, a człowiek bezwiednie zmienia sposób myślenia i przewartościowuje swoje priorytety.
Ola, Magda i Karolina zaskoczyły mnie swoimi tekstami. Zaskoczyły dlatego, że spodziewałam się przeczytać o czymś, co znam. Tymczasem żadnej z tych lektur nie znam nie tylko z treści, ale i z tytułu. Nigdy o nich nie słyszałam, tym bardziej nigdy nie miałam ich w ręce. Teraz tylko pozostaje jedna kwestia, jak się za te książki zabrać?
Dziewczyny, dziękuję Wam za udział w moim wpisie, dziękuję za poświęcony czas i podzielenie się tymi wspaniałymi książkami. Było mi niezmiernie miło Was gościć. Każda z wymienionych lektur ląduje na mojej liście do przeczytania. Czuję się zobowiązana, żeby poznać te historie, choć nie będzie to łatwe zadanie.
Dziewczyny, dziękuję Wam za udział w moim wpisie, dziękuję za poświęcony czas i podzielenie się tymi wspaniałymi książkami. Było mi niezmiernie miło Was gościć. Każda z wymienionych lektur ląduje na mojej liście do przeczytania. Czuję się zobowiązana, żeby poznać te historie, choć nie będzie to łatwe zadanie.
A Wy, drodzy Czytelnicy, słyszeliście o nich? A może macie swoją wstrząsającą historię, którą zechcecie się podzielić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A Ty, co o tym myślisz?